Dialog ateistów z kościołem, czyli zaproszenie do tańca dla tych, którzy tańczyć nie lubią

Zastanawiając się nad dialogiem, przypomniały mi się słowa znanego przeboju „Bo do tanga trzeba dwojga”. Nie tylko jednak do tanga, do dialogu również.

Postawmy na początku tezę, że dialog między polskimi ateistami a kościołem i tak musi kiedyś nastąpić, bowiem religia niestety była (jak wiemy), niestety jest (jak wiemy) i niestety będzie (jak przypuszczamy).Do dialogu, podobnie, jak do innych rzeczy, trzeba przynajmniej dwojga, oczywiście, niektóre ważne rzeczy w życiu można robić samodzielnie, ale nieraz przyjemniej, ciekawiej i pożyteczniej (w zależności od wykonywanej czynności) jest robić coś pospołu. W końcu prawie każdy z nas jest animal sociale, chociaż temu stwierdzeniu gorąco zaprzeczają głosiciele kreacjonizmu, zaliczający okres panowania dinozaurów do historii życia ludzi na ziemi.

W jednej z moich antenowych rozmów, szanowny rozmówca reprezentujący najliczniejszą w Polsce organizację religijną, na pytanie, czy kościół w Polsce prowadzi dialog z ateistami stwierdził, że raczej tego dialogu nie ma.Odpowiedź ta, kiedy usunąłem z niej słowo raczej, wpłynęła bardzo pozytywnie na nasz, czyli dyskutantów nastrój, gdyż była to jedyna kwestia, w której się całkowicie zgodziliśmy. I niestety. Tak wygląda otaczająca nas dialogowa rzeczywistość, mimo że naprawdę wolę szukać kompromisu, niż zastanawiać się, czy lepiej się różnić mądrze, czy też pięknie.

Dialog z religiantami w Polsce jest jednak trudny – a trudności rosną wprost proporcjonalnie do wznoszonych w mieście Kopernika monumentów, do tworzonych kolejnych grobowców w grodzie Kraka czy do kolejnego, biegającego nad morzem stada danieli.Chętnych do swoistych dialogów nie brakuje, szkoda jednak, że większość z tych dialogów nie zasługuję na swoją nazwę.

Monodialog

Wydaje się, że obecnie mamy w Polsce same monologi: monolog ateistyczny i monolog teistyczny. Każdy z nich ma wykazać, że tylko wygłaszający monolog ma rację. Różnicę między dialogiem a monodialogiem najlepiej prawdopodobnie zauważyli ostatnio dyrektorzy placówek muzealnych, którzy nie mieli tyle sprytu, aby Muzeum Dobranocek czy Muzeum Koziołka Matołka umieścić w świątyniach. Widocznie opatrzność nad nimi nie czuwała. W przeciwieństwie do hasających po darmowych działkach danieli, nad którymi opatrzność czuwa tak skutecznie, że mają własny i prywatny las, i pastersko-gajową opiekę.

Niestety trzeba też przyznać, że stronę ateizmu zaczęli samowładnie reprezentować byli i obecni redaktorzy popularnych czasopism erotycznych, co jest swoistym ewenementem, jeśli myślimy o poważnych dyskusjach światopoglądowych.

Antydialog

Kolejny rodzaj dialogu preferują ci, którzy zestawiają na jednej płaszczyźnie całkowicie odmienne pojęcia. Stawiania bowiem w opozycji religii i ateizmu jest wciąż niemożliwym do zrozumienia irracjonalizmem. Religia (czyli teizm) i ateizm (czyli niereligia) zawierają, co prawda,  w swojej nazwie grecki źródłosłów oznaczający boga, ale zaliczanie do jednej grupy religijności i ateizmu przypomina nieco analogię z branży meblarskiej. Zestawienia krzesła biurowego z krzesłem elektrycznym z punktu widzenia źródłosłowu jest poprawne. Niby na każdym można przysiąść, ale tylko z jednego z nich udaje się wstać o własnych siłach.

Początkowe antydialogowanie w kraju nad Wisłą zaczyna się od zaczepnego pytania wyznających religię do ateistów. I jest to pytanie w stylu : Dobrze, porzucę wyznawaną religię i przejdę na ateizm, tylko, co może mi w zamian ten ateizm zaofiarować. Tego typu tok myślenia mógłby być zasadny, jeśli pytający  konkretnie rozważa, czy lepsza jest nieokreślona wieczna szczęśliwość po prawicy ojca, bardziej sprecyzowane obcowanie z 72 dziewicami, czy też kolejne, zdecydowanie ciekawsze wcielenie. De gustibus.

Jako ateista polecałbym raczej wygraną w kasynie, przynajmniej będzie gwarancja,  że  wygraną  można hedonistycznie wykorzystać. Lepiej może wydać ją tu i teraz, gdyż potem mogą ją rozdrapać wspomniane dziewice, przecież nigdy nie wiadomo, czego można się spodziewać po kobietach. Nawet tych zaświatowych.Niestety w kategorii zapowiadanych pośmiertnych niespodzianek  ateizm jest bowiem bez szans. I tego typu dialog kończy się religianckim triumfalizmem i… religianckim oczekiwaniem wiecznej szczęśliwości.

Nibydialog

Organizacje religijne mają też swoistą formę dialogu. Oczywiście banałem byłoby pisanie o historycznych nawracaniach, jako formie dialogu, gdyż ponoć Tradycja tego nie lubi. Niekiedy możemy zaobserwować stałe elementy dialogu, ale dialog jest prowadzony dla samej przyjemności  – stałe elementy nieco się zmieniały wraz z rozwojem techniki. W tym przypadku organizacje religijne prowadzą tego typu dialog we własnym gronie i dla samego faktu, aby dialogowanie nastąpiło.W dzisiejszym świecie tego typu spotkań jest sporo, zwoływanych głównie, aby pokazać gotowość do dialogu. Należy tylko zapomnieć, że efektem takiego dialogu powinien być na ogół kompromis.

Niedoścignionym ideałem nibydialogu zaczynają się stawać międzyreligijne spotkania dialogowe, zwane, aby było poważniej, ekumenizmem, i które w założeniu mają doprowadzić do czystego dialogu.Każda z uczestniczących stron (a nieraz bywa ich więcej) stwierdza to samo: My mamy rację , wy macie rację, ale to nasza racja jest ta prawdziwa i jedyna. Tego typu dialog nazywa się właśnie dialogiem  ekumenicznym, Ciekawym jest fakt, że do tej dyskusji wzajemnie sie już ekumenizujące strony nie zapraszają wszystkich.

Nie zapraszają tych, których religie nie dorosły jeszcze do zaproszenia do szanownego grona dyskutantów. Może stali bywalcy Klubu Ekumenistów uznali, że tablice otrzymywane z obłoków na wierzchołku góry są bardziej wiarygodne niż te, które zakopują w ziemi aniołowie, dają do tłumaczenia i potem znowu odbierają. A może decyduje po prostu cenzus majątkowy.

Kiedy dialog 

Dialog z polskim kościołem katolickim, jako wiodącą organizacją religijną w Polsce jest trudny. Zacznijmy od tego, że jest go trudno zacząć. Widzimy bowiem pod drugiej stronie ściśle hierarchiczną strukturę, która, wbrew pozorom i zachwytów nad różnorodnością występujących w nim poglądów, jest bardzo uporządkowaną i karną strukturą. Po prostu zwarta, gotowa i bojowa.

Nie należy dać się zwieść, róznym „otwartym” poglądom, które mają być „świeżym powiewem” otwarcia na świat w postaci kreowanego wizerunku pana Bergoglio lub innych podobnie myślących kościelnych dostojników. Jednostki religijne starające się zacząć takowy dialog są natychmiast pacyfikowane w postaci zakazu publicznych wypowiedzi lub usuwane z tejże organizacji(nazwiska panów księży, którzy tego w Polsce próbowali są powszechnie znane).

Organizacja religijna jest zbyt potężna, aby pozwolić sobie na tolerowanie odrębnego zdania. Kontroluje  wszystkie działania, które jej służą (głównie kierując się celem osiągniecią zysku) i natychmiast są w stanie złamać wszelką wewnętrzną opozycję. Informacje, które przedstawiają na zewnątrz typu, że istnieją w jej obrębie religijne media, które ciężko jest kontrolować, jest niczym innym jak politycznym wyrachowaniem. Każda rozgłośnia medialna zamilkłaby kolejnego dnia, jeśli podważyłaby jakikolwiek z dogmatów – dopóki prezentuje tylko inny sposób na pomnażanie dochodu, będzie nie tylko tolerowana, ale wręcz hołubiona.

Kościół katolicki jest w Polsce głównym partnerem (na razie tylko teoretycznym) do rozmów z ateistami. Efektem takich rozmów, jeśli chciałoby się nawiązać dialog, musiałyby kościelne ustępstwa w jakiejkolwiek dziedzinie wiodące do stworzenia świeckiej (laickiej, neutralnej światopoglądowej) Polski. Tylko jaki sens, maja takie rozmowy z punktu widzenia organizacji, która musiałaby coś oddać z posiadanej władzy prawie w każdej dziedzinie. W edukacji (religia dla wszystkich), służbie zdrowia (antykoncepcja dla nikogo), sztuce (mogącej sprowokować „obrazę uczuć”) i w innych, które są hojnie (oficjalnie lub ukrycie) wspierane przez władze państwowe.

Kościół potrafi się wypowiadać w każdej sprawie, która może w jakikolwiek sposób naruszyć jego status quo. Dzięki posiadanym przez siebie setkom organizacji społecznych i medialnych zauważy każdy detal godzący we własną, polskiego kościoła wszechwładzę, odmieniając przy tym słowo tolerancja przez wszystkie przypadki. Kiedy jednak polscy ateiści organizujący w postaci Koalicji Ateistycznej DNI ATEIZMU w Warszawie byli przez jedną z pań posłanek wysyłani na Białoruś, nie ukazało się nawet jednak słowo krytykujące taką postawę.

Religijna wierchuszka dołączyła do skandowania o bluźniercach i pasożytach. Jest to na pewno jakiś postęp, jeśli popatrzymy na wspomnianą wyżej Tradycje i jej średniowieczne sposoby dialogu z tymi, którzy w bogów nie wierzą.Kościół bowiem w swojej Tradycji ma dosyć duże doświadczenie w pozbywaniu się chętnych do dialogu innego, niż ten, który ma prowadzić do przyjęcia jedynej słusznej religijnej postawy. Zaproszenie do wyjazdu na Białoruś jest zdecydowanie najłagodniejszą perswazją.

Chciałbym się mylić w większości postawionych tez. Chciałbym mieć nadzieję, że pojawią się rozmowy z polskimi religiantami, w czasie których będą chętni do ustalenia czegokolwiek więcej, niż strategii  nawracania. Obecnie jednak polski kościół zaprasza ateistów nie do rozmów, ale do emigracji. I nie do tej do Watykanu na rozmowy, ale tej na Białoruś, najchętniej z biletem w jedną stronę.

Prawdopodobnie, jak każda totalitarna organizacja będzie szukał dialogu, jak zobaczy zmniejszającą się własną władzę. Można nie wierzyć bowiem w ewolucję, ale nie można jej negować. Areligijna ewolucja następuję też w Polsce, chociaż jest ograniczana religijną indoktrynacją kilkuletnich dzieci.Ewolucja wymaga czasu, a czas, którego nawet najpotężniejszej organizacji religijnej nie uda się powstrzymać, jest właśnie sprzymierzeńcem ateizmu.